Pierwsze moje zaskoczenie było spowodowane rekwirowaniem komórek iaparatów i "oddawanie" ich tylko w czasie wolnym. Wstawanie o 6:30, apotem biegnie z widłami, sianem, owsem itd. po stajni lub pakowanie wworki siana po 2,5 kg dobijało najbardziej. Kurzyło się wyśmienicie wstajni ciepło w cholerę, a Ty pracuj najpierw, a potem idź zjedzśniadanie, a co! Po śniadaniu był czas, aby przywrócic do ładuswój pokój i ubrac sie odpowiednio do jazdy. Kiedy dzielinie się z tymuporałam czyściłam swojego konia - Donalda - tzw. POTWORA. Potworem byłtylko w boksie, chcial gryzc, przygniatac itd. :D Kiedy już założyłosię temu konikowi ogłowie było całkiem spoko... siodło i hop. Popowrocie znowu praca w stajni, potem obiad, 1,5 godziny przerwy,czyszczenie, siodłani koni i przejazdzka w terenie. Kiedy jużdostępowało sie do boksu, to naginało się na lekcję teorii, następniena kolację, jak się udało, to można było wziąc swego podopiecznego natrawkę, po czym zaczynala się woltyżerka, a na końcu rzecz jasna marszdo łóżek. 22:00 cisza nocna i od nowa...
Momentami myślałam, że tam wykituję. Nigdy w życiu się jeszcze tak nie narobiłam, serio! I o dziwo, przeżyłam. Wtrzecim dniu przyrzekałam sobie, że na ten obóz nigdy w życiu już sięnie skuszę. Nie mogłam jeśc, ciągle chciało mi się wymiotowac, mój końzaczął przypominac potwora tylko jazdy mi odpowiadały.:D
Dziennie jeździliśmy jakieś 4 godziny konno, mieliśmy 3 smaczne posiłki. No i trzeba było się ostro narobić. W mojej grupie były minusem dziewczęta, które pomagały instruktorowi. Wredne dziewuszyska w moim wieku, które się nosiły i rządziły.
Jako grupa początkująca w pierwszym dniu już kłusowaliśmy, w drugim/trzecim galopowaliśmy, a w czwartym próbowaliśmy skakać przez przeszkody. ;) W dniu końcowym wszyscy uczestnicy ze swoimi końmi dali niezły pokaz (jakoś się to nazywało, ale wypadło mi to z głowy), potem przejeżdżaliśmy parkur. Grupy początkujące miały razem to przejechać, ale "pan" Jasiek mnie i kilka innych osób wysłał pojedynczo...
Co ciekawe jeszcze było, hehe! Byłam w pokoju z dziewczynami, z których dwie były zaawansowana, pozostae średnio-zaawansowanie, a ja początkująca. Był konkurs na czystość pokoju. Wygrani mogli sobie wziąć lekcję z panem Antonim Chłapowskim i przejechać sobie parkur. Wygrałyśmy. Pan Antek nawet nie pytał z jakich grup jesteśmy, tylko ustawił nam 50cm przeszkody i kazał skakać... : D To było mocne, hehe.
Przez cały tydzień zdychałam, ale kiedy przyszedł czas pożegnania prawie płakałam, że już odjeżdżam...
Post edytowany Sunday, July 19, 2009 12:17 przez moderatora anelika
|